Wprowadzenie
Dekadę temu, w 2011 roku, odbył się powszechny spis ludności w naszym kraju. Wyniki badań pokazały, że około 22% społeczeństwa to ludzie w stanie wolnym, około 60% to małżeństwa. Od tego czasu sporo się zmieniło. Ilość małżeństw się zmniejszyła kosztem rozwodników i rosnącej grupy osób nieżonatych i niezamężnych – to już prawie 30% społeczeństwa. Przyczyny tego stanu rzeczy to złożone zagadnienie i nie będę tu podawał prostych odpowiedzi. Jedno jest pewne, małżeństwo traci na znaczeniu, a stan wolny coraz częściej staje się normą. Widać to również w kościołach nurtu ewangelikalnego. Tu dodatkową barierą są kwestie religijne i fakt, że jesteśmy zdecydowaną mniejszością. Nie pomaga ogromna presja wewnątrz naszego środowiska, która gloryfikuje małżeństwo, jako stan domyślny i błogosławiony. Sam przez ostatnie dwa kazania przekonywałem, że powinniśmy tworzyć zdrowe, dozgonne, najlepiej wielodzietne rodziny. Zapewne osoba określana jako „samotna” może czuć się wśród biblijnych chrześcijan nieco wyobcowana. Należałoby zadać sobie zasadne pytanie: Czy stan wolny zawsze oznacza samotność i brak spełnienia? Jak zapewne już wiecie, stan bezżenności nie musi oznaczać, że taka osoba jest w jakikolwiek sposób poszkodowana albo niedojrzała, niedostosowana do społeczeństwa. Istnieje kilka stereotypów, które przypisuje się kawalerom i pannom:
- Jesteś samolubny/a i egocentryczny/a, dlatego nie chcesz lub nie umiesz się z kimś związać,
- Nie jesteś wystarczająco atrakcyjny/a (uroda, intelekt, pieniądze),
- Jesteś tak wybredny/a, że nikt nie jest w stanie spełnić twoich wymagań,
- A może taka jest wola Boża i musisz się z tym pogodzić.
Każdy stereotyp to uogólnienie, które w konkretnym przypadku może być nieprawdziwe a nawet krzywdzące i niesprawiedliwe. Powiedzmy sobie szczerze, czy Krzysztof i Beata, który są już ze sobą 39 lat, byli tak wspaniałymi kandydatami na męża i żonę, że to musiało się powieźć? Czy zawsze byli wspaniałymi, wierzącymi ludźmi i dlatego ich małżeństwo przetrwało próbę czasu? Chyba sami przyznają, że gdyby nie Boża opatrzność i łaska, to ich życie potoczyłoby się zgoła inaczej. Często fakt, że jesteśmy żonaci wnika z tego, że zatailiśmy przed naszymi przyszłymi żonami nasze wady i przywary, a gdy w małżeństwie pojawiły się dzieci, to one stały się ważniejsze niż przywary męża i żony. Zdarza się, że zanim dzieci dorosną, małżonkowie dojrzeją i tym samym zapobiegną rozpadowi małżeństwa. Ale jak widzieliśmy na wykresie, coraz częściej dochodzi do niepowodzenia. Część z nas nie dlatego jest w stanie małżeńskim, że na to zapracowała, ale dlatego, że byli młodzi i zakochani. Nie ma więc powodu, by patrzeć z góry na tych, którzy nie odnaleźli swojej drugiej połówki.
Dar, ale jakiego rodzaju?
Spóźniony dar małżeństwa
Jeżeli nie jesteś młody, a chcesz być małżonkiem, to jest ci po prostu trudniej. Osoba dojrzała, czyli w podobnym do ciebie wieku, raczej nie będzie miała „różowych okularów”, które przesłonią obiektywne braki twojej osoby. O ile nie jesteś osobą sparaliżowaną, to raczej istnieją możliwości przezwyciężenia dyskwalifikujących ciebie cech. Nick Vujicic, nie ma rąk ani nóg, a ma kochającą żonę i czwórkę dzieci. Zatem nie ma co załamywać rąk i trzeba zrobić to co możliwe. Co mianowicie?
- Postaw Boga na pierwszym miejscu – On jest autorem małżeństwa. Niech On zaaranżuje twoje spotkanie z tą właściwą osobą, nie oskarżaj Go i nie gniewaj się, że musisz czekać, raczej potraktuj to jako szansę by coś jeszcze zmienić by być lepiej przygotowanym,
- Zadbaj o właściwe pobudki, małżeństwo to głównie dawanie siebie tej drugiej osobie i dzieciom,
- Pomyśl o potrzebach potencjalnej osoby, z którą chciałbyś być, jak możesz je zaspokoić, co musisz zrobić, aby być gotowym się nią zaopiekować,
- Przebywaj wśród ludzi i nie bój się skorzystać z pomocy, nie daj się pochłonąć samotności, wiele małżeństw w późniejszym wieku powstaje na podstawie polecenia, daj się poznać takim jaki jesteś,
- Bądź otwarty na tą potencjalną drugą osobę; na jej inność. Nie skreślaj jej pochopnie. Na bezrybiu i rak, ryba. Nie oceniaj kogoś wyłącznie na podstawie wyglądu, intelektu czy zasobności portfela. Weź pod uwagę walory duchowe, o wiele bardziej istotne, jak to nadmieniłem tydzień temu.
Zbudowanie od zera małżeństwa 40+ jest zadaniem niezwykle trudnym, nie dlatego, że brakuje potencjalnych partnerów, ale właśnie dlatego, że masz wybór. Dlatego obserwujemy jak dwie osoby szukające męża lub żony, mijają się. Żeby odnaleźć się w tej sytuacji, trzeba faktycznie zmienić swoje myślenie w duchu Ewangelii. Rolę romantyzmu musi przejąć duchowy pragmatyzm, gdzie planujesz, zmieniasz się, przygotowujesz się do tej upragnionej roli, zamiast czekać na łut szczęścia. Dopiero gdy nastąpi zmiana myślenia, twoje modlitwy staną się skuteczne, a to dlatego, że Bóg nie pozwoli na to, żebyś unieszczęśliwił drugą osobę. Teraz to on jest aranżerem twojego małżeństwa i będzie musiał zadbać o twoje przygotowanie.
Kawaler i panna z wyboru?
A może wcale nikogo nie szukasz? Znam ludzi, którzy autentycznie i świadomie, wolą być w stanie wolnym. Nikogo nie szukają. Nie mają potrzeby posiadania potomstwa. Takie osoby mają swoje miejsce w kościele i dodam, ważne i potrzebne miejsce, o czym będziemy jeszcze dokładniej mówić.
Tymczasem jest tak, że u wielu osób stanu wolnego potrzeba intymnej relacji istnieje, ale jest zaspokajana w nieco odmienny sposób niż w tradycyjnym małżeństwie. Rodzina, a zwłaszcza dzieci to spore wyzwanie, na którego coraz więcej osób nie chce się podejmować. Lewicowo-liberalna narracja jest taka, że kobiety są w małżeństwach wykorzystywane przez mężczyzn, a przecież mogłyby w tym czasie pracować, robić karierę, realizować swoje pasje, albo dobrze się bawić, a tak, są niewolnicami mężczyzny. W latach 80, gdy w filmie Seksmisja głoszone były takie hasła, to były one tematem żartu, elementem komedii. Samiec twój wróg. Dziś niestety brane jest to na poważnie i na swój sposób jest to również komiczne, aczkolwiek nikomu nie jest do śmiechu.
Na początku XXI wieku zaczęła zyskiwać na popularności praktyka „przygodnego seksu”; z ang. hook-up. Dawniej małżeństwa były aranżowane przez ojców. W późniejszym okresie miała praktyka swatania, gdzie rolę aranżerów przejęła wspólnota rodzinna, by wreszcie w wieku XX przejść do praktyki bezpośrednich spotkań, nazywanych randkami. Teraz jednak, randkowanie pomału obchodzi do lamusa. Wiele znajomości zaczyna się od wspólnej zabawy i seksu. Jeżeli to pierwsze spotkanie będzie satysfakcjonujące dla obu stron, to wówczas można próbować jakiejś głębszej relacji.
Jest jednak coraz więcej osób, które z tej praktyki zrobiło sposób na życie. Mężczyźni nauczyli się, że jeżeli zadbają o wygląd zewnętrzny i zasobność portfela, nauczą się tańczyć i opanują skuteczny podryw, to są w stanie w dowolnym momencie znaleźć tę drugą osobę, z którą spędzą noc. Kobiety mają jeszcze mniejszą barierę wejścia w taki styl relacji, ponieważ wystarczy, że się trochę odszykują. Kosmetyki, sztuczne brwi i rzęsy czynią cuda. Jak mawiają mężczyźni z tej grupy społecznej: mądrego to ja mogę mieć kolegę, a kobieta musi być ładna. Jak powiedzieliśmy tydzień temu, jest to najniższa możliwa pobudka.
Oczywiście taka postawa jest tak daleko od Boga i Pisma Świętego, jak to tylko możliwe. Zachowania takie określane są mianem rozpusty, wyuzdania i hulanek (Rz 13:13). Postawa taka świadczy o tym, że taka osoba faktycznie jest egocentryczna i samolubna. Filozofia nazwie taką postawę hedonizmem. Apostoł Paweł mówi wprost, że ci, którzy żyją w taki sposób, Królestwa Bożego nie odziedziczą (1Kor 6:9-11). Od chrześcijan wymaga się wstrzemięźliwości i biblijnego myślenia, a nie rozwiązłości. To nie jest tak, że Bóg ma problem z seksem. To ludzie mają z nim problem. Nie rozumieją, że jest środkiem do celu a nie celem samym w sobie. Nieobyczajność jest po prostu szkodliwa dla społeczeństwa, relacji … i faktycznie przychodzi czas, gdy tacy ludzie stają się prawdziwie samotni. Kończy się wdzięk, kończy się kasa i zaczyna się depresja, myśli samobójcze lub rozmaitej maści nałogi … albo wszystko na raz. Musimy być jako kościół przygotowani, na całe pokolenie poharatanych ludzi, których nie będzie trzeba leczyć z alkoholizmu, ale właśnie z hedonizmu, z rozwiązłego, samolubnego myślenia i braku umiejętności nawiązywania wartościowych i trwałych relacji.
Chrystus małżonkiem, a Kościół rodziną
Jak już wspomnieliśmy, są osoby obdarowane do życia w stanie wolnym. Nie są rozwiązłe ani zmanipulowane lewicowo-liberalnymi hasłami. Znam jedną taką osobę z seminarium i mogłem na własne oczy obserwować jej zalety. Piotr, bo o nim mówię, jest zorganizowany, wykształcony, ma dobrą pracę, jest mądry, wyrozumiały, uczynny i zaangażowany w życie kościoła. Gra na saksofonie, usługuje w grupie uwielbieniowej, a na naszym roku w seminarium dał się poznać jako pilny uczeń. Nigdy nie zauważyłem, żeby oczy latały mu za kobietami, widać, że Jezus stał się dla niego zupełnie wystarczający. Przebywa w kościele nie w roli gościa, ale gospodarza i to bardzo ubogaca jego życie. Możesz być w szoku, ale takie osoby naprawdę istnieją. Dodam, że jest szczupły i ma jeszcze włosy na głowie.
To samo mogę powiedzieć o pastorze w Elblągu. Paweł, jest absolwentem informatyki Politechniki Gdańskiej. Po trzech latach pracy jako programista podjął studia teologiczne, a od 2006 roku jest pastorem. Współprowadzi obozy chrześcijańskie głównie dla dzieci z domów dziecka. Mogłem go kilkakrotnie obserwować i widać było, że jest osobą autentyczną, opanowaną, zaangażowaną, pomocną, a jednocześnie pozbawioną fanatyzmu i dziwactw.
Pan Jezus – wzór osoby w stanie wolnym
Zapewne i wy znacie takie osoby, które będąc w stanie wolnym, są zajęte Bożymi sprawami; są jak Jezus, pośród ludzi i dla ludzi. Nie są samotne, bo nie mogą nimi być żyjąc dla Boga i innych. Nawet małżonkowie bywają samotni i wyobcowani, a przecież mają najbliższą sobie osobę, która zawsze powie mu prawdę. Ale ludzie nie chcą słuchać prawdy o sobie. Chcą słuchać kłamstw, aby lepiej się poczuć. Ale obojętnie, czy jesteś mężem, zoną czy w stanie wolnym, to możesz być osobą otwarta jak Pan Jezus. Jezus Chrystus na pewno nie był nieszczęśliwy ani samotny (za wyjątkiem krzyża) ... ani samolubny, egocentryczny czy przesadnie wybredny. Garnęli się do Niego mężczyźni i uwielbiały towarzyszyć Mu kobiety. Jego autentyczność, nieobłudna troska, współczucie, ale i docenianie innych, zwłaszcza małej wiary, było tym co sprawiało, że apostołowie i jego uczniowie, długo po jego odejściu, byli gotowi umrzeć za to, co sobą reprezentował. Pokazał im Boga żywego i prawdziwego zaledwie przez trzy lata. Minęły 2 tysiąclecia, a dalej są ludzie, którzy daliby się poćwiartować za wiarę w Chrystusa.
Pan Jezus pokazał, że można być osobą nieżonatą i jednocześnie daleką od samotności. Ewangelista Mateusz zanotował jedną z jego licznych mów, gdzie wspomniał:
Są tacy, którzy nigdy nie wstąpią w związki małżeńskie, gdyż takimi się urodziły; są inni, którzy tego nie uczynią, bo tej możliwości pozbawili ich ludzie; ale są też tacy, którzy nie wstąpią w związki małżeńskie, gdyż ze względu na Królestwo Niebios sami tak postanowili. Kto jest w stanie to pojąć, niech pojmuje. (Mt 19:12)
Świadoma decyzja życia w stanie wolnym, ma w chrześcijaństwie ważne miejsce. Pan Jezus pokazuje, że jest coś o wiele istotniejszego niż małżeństwo i rodzina. To królestwo Boże. Jeżeli ktoś otrzymał dar, może uczynić w nim więcej niż każdy mąż czy żona. Ma na to czas i nie musi pytać tej drugie strony o zgodę. Chrystus obiecał, że takie osoby nigdy nie będą samotne i poszkodowane.
On zaś rzekł do nich: Zaprawdę powiadam wam, że nie ma takiego, który by opuścił dom czy żonę, czy braci, czy rodziców, czy dzieci dla Królestwa Bożego, a nie otrzymał w zamian daleko więcej w czasie obecnym, a w świecie przyszłym żywota wiecznego. (Łk 18:29-30)
Życie w stanie wolnym dla samego siebie, z powodu samolubstwa, ze strachu przed relacjami, z powodu niskiej samooceny, z braku chęci do zmian, to oczywiście problem, który wypadałoby przezwyciężyć. Życie w stanie wolnym, po to by być wolnym strzelcem to postawa antychrześcijańska. Ale życie w stanie wolnym, aby być osobą zaangażowaną w dobre dzieło Bożego Królestwa, to dar, którego Chrystus jest wzorem.
Apostoł Paweł – wzór dla chrześcijan w stanie wolnym
Podobnie apostoł Paweł słynie ze swojego stanu wolnego. Mógł zaangażować się jak nikt inny. Jest autorem połowy NT. To co nazywamy chrześcijaństwem jest tak naprawdę jego wizją Chrystusa jako uniwersalnego Zbawiciela ludzkości, a nie jedynie Mesjasza narodu żydowskiego. Jego dziedzictwo i wpływ są niezaprzeczalne. Mówił on wprost, co jest źródłem tego sukcesu. Nie miał zony ani dzieci i dlatego mógł uczynić więcej niż inni. Ale też Bożym zamierzeniem było to, aby stał się apostołem narodów i przez cierpienie i doświadczenia mógł poznać Zbawiciela. Jego rady były bezkompromisowe:
Bracia, niech każdy pozostanie przed Bogiem w tym stanie, w jakim został powołany. (1Kor 7:24)
Jesteś związany z żoną? Nie szukaj rozłączenia. Nie jesteś związany z żoną? Nie szukaj żony. (1Kor 7:27)
Paweł wiedział, że małżeństwo trzeba traktować na serio, że rolą męża jest dbać o żonę, a rolą żony jest dbać o męża. Mówił wprost, że to ogranicza nasze zaangażowanie w sprawy Pana. Dlatego był on przeciwny zawieraniu związków małżeńskich na siłę. Wolał, aby chrześcijanin doświadczył wolności i relacji z Chrystusem, która nie musi być dzielona z członkami najbliżej rodziny. Z troską wspomina:
A jeśli się ożeniłeś, nie zgrzeszyłeś, a jeśli panna wyszła za mąż, nie zgrzeszyła; wszakże tacy będą mieli doczesne kłopoty, ja zaś chciałbym wam tego oszczędzić. (1Kor 7:28)
Chrześcijaństwo nie dopuszcza stanu, że jesteś mężem lub żoną, a nadal żyjesz jakbyś był kawalerem lub panienką. Wchodząc w małżeństwo, wchodzisz na własną odpowiedzialność w doczesne kłopoty, jak utrzymanie relacji emocjonalnych, duchowych, dbanie o bezpieczeństwo finansowe i godne warunki życia. Paweł chciałby takich ciężarów oszczędzić ludziom, którzy wcale nie muszą wchodzić w związek małżeński, aby wieść satysfakcjonujące życie. Ostrzega również małżonków, że ich zaangażowanie rodzinne, nie może przesłonić ważniejszych, duchowych celów:
A to powiadam, bracia, czas, który pozostał, jest krótki; dopóki jednak trwa, winni również ci, którzy mają żony, żyć tak, jakby ich nie mieli […] przemija bowiem kształt tego świata. (1Kor 7:29,31)
Jednakże Paweł zdawał sobie sprawę, że bezżenność jest darem. Nie można go narzucić jak duchownym w KRK, bo niechybnie skończy się to jakimś skandalem. Nie można ludzi zakuwać w dyby religii. Każdy powinien rozpoznać swój dar i wykorzystać jego moc:
A wolałbym, aby wszyscy ludzie byli tacy, jak ja, lecz każdy ma własny dar łaski od Boga, jeden taki, a drugi inny. (1Kor 7:7)
Podsumowanie
Kochani. Stan wolny to nie przekleństwo ani samotność. Oczywiście może nim być, ale to zależy wyłącznie od postawy naszego serca, od naszego myślenia. Będąc mężem możesz być równie a nawet bardziej wyobcowany niż gdybyś pozostał w stanie wolnym. Samotność to wybór, dodajmy zły wybór, szkodliwy dla zdrowia duchowego i fizycznego. Jesteśmy, jak to nazwał Arystoteleles „zwierzęciem społecznym”. Obojętnie w jakim stanie – potrzebujemy drugiej osoby, by najpełniej wyrazić siebie. Potrzebujemy relacji rodzinny a najbardziej z duchową rodziną Kościoła. Co jeszcze ważniejsze, potrzebujemy nawiązać relację z żywym Bogiem, Chrystusem małżonkiem Kościoła. Nasza relacja z Kościołem chroni nas i uczy. Dzięki temu realizujemy sens naszego życia – bycia Bożym dzieckiem.
Pan Jezus powiedział, że:
ci, którzy zostali uznani za godnych dostąpienia przyszłego wieku oraz zmartwychwstania, nie będą się ani żenić, ani wychodzić za mąż. Będą oni równi aniołom, nie będą już umierali, a jako zmartwychwstali będą synami Boga. (Łk 20:35-36)
Naszym docelowym stanem jest więc stan bezżenności. Niektórzy z nas rozpoczynają go już dziś. Podczas gdy naród żydowski i wszystkie okoliczne narody, darzyły wręcz bałwochwalczą czcią małżeństwo, Pan nasz Jezus Chrystus mówi, że stan wolny jest tym prawdziwie błogosławionym. Nie mówmy „stara panna, stary kawaler” i nie stygmatyzujmy osób w stanie wolnym. Nie musimy być swatami. To nie te czasy. Nie ma co wskrzeszać zwyczajów naszych przodków.
Niektórym małżeństwo by się przysłużyło, ale innym nie przyniesie ono żadnych korzyści, a ucierpi na tym osobista wiara i służba dla Boga. Należy zerwać z modną w protestantyzmie praktyką, na kościelne aranżowanie małżeństw w stylu: Pan mi powiedział, że masz być żoną Kazika. O ile nie jest to prawdziwe objawienie, to będzie to działanie szkodliwe i niebiblijne. Szybciej objawieniem Boga będzie odkrycie bezżenności jako daru, a nie usilne poszukiwanie żony czy męża. Każdy z nas powinien odkryć ten Boży dar, którym jesteśmy obdarzeni i w możliwie najpełniejszym zakresie nim usługiwać.
Wierzę, że taka jest wola Boża, która wypływa z kart Pisma Świętego. Amen!